Adam Snarski

Mieszkańcy Leska mogliby decydować, jako zwykli obywatele, na jakie cele zostaną wykorzystane pieniądze z budżetu miasta. Od kilku lat prawo umożliwia przeznaczenie od 1% do 2% budżetu miasta czy gminy na projekty obywatelskie. Oczywiście musi też zaistnieć wola Urzędu Miasta by powołać zespół koordynacyjny, opracować regulamin, ustalić dyżury etc. z pełną świadomością, że proces przygotowania budżetu partycypacyjnego wymaga czasu, cierpliwości i odpowiednich nakładów finansowych, a jakość przygotowań bezpośrednio przekłada się na jakość budżetu partycypacyjnego.

Budżet partycypacyjny (bo tak brzmi jego nazwa) wystartował w Polsce w 2011 r. w Sopocie. Budżet partycypacyjny czy też obywatelski to instrument włączenia mieszkańców w proces decyzyjny zaspokajania ich potrzeb, które mogą być sfinansowane z pieniędzy publicznych. Budżet ten służy aktywności mieszkańców, pozwala realizować ich projekty – w miejscu, w którym żyją i chcą czuć się dobrze. Dzięki temu obywatele mają możliwość zgłaszania propozycji, co ich zdaniem powinno zostać zrealizowane w danym roku budżetowym, oraz wybierania spośród nich podczas powszechnego głosowania.

Uczestnictwo w procesie tworzenia budżetu daje mieszkańcom możliwość informowania władz o swoich niezaspokojonych potrzebach oraz podejmowania decyzji, które z potrzeb zbiorowych będą zaspokajane w pierwszej kolejności. Bo to mieszkańcy powinni czuć się gospodarzami swojego terenu. W Polsce budżet partycypacyjny wciąż jest traktowany jako pewna nowa moda. Z narzędzia tego samorządy nie korzystają powszechnie – niestety.
Obecnie funkcjonuje już w kliku większych i pomniejszych miastach. Na Podkarpaciu należą do nich: Rzeszów, Przemyśl i Kraśnik i Tarnobrzeg.

Jako uwrażliwiony ostatnio na sprawy mego rodzinnego miasta obywatel pytam więc, a może i w Lesku warto byłoby zaufać jego mieszkańcom i pozwolić im współdecydować o wydatkowaniu pieniędzy publicznych. Co o tym myślicie? Nie uważacie że warto?