Adam Snarski

Wywiad dla Imperium Sukcesu i Południowej Polski

Adam Snarski: ” Cierpię na dwubiegunowość własnego miejsca na Świecie”.
Z wykształcenia administratywista oraz prawnik, aktywista w Belgii. Specjalista z zakresu prawa pracy,prawa administracyjnego,samorządowego, wyznaniowego, międzynarodowego i ochrony danych osobowych. Dyrektor Domu Polskiego w Brukseli. Doktorant na KUL. Pełnomocnik Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji (Wydział Zamiejscowy Administracji Europejskiej w Brukseli).
W 2015 r.  uhonorowany tytułem Polaka Roku w Belgii.
Z Adamem Snarskim o życiu człowieka Bieszczadów w Brukseli, jego pracy,stosunku do prokobiecości,równouprawnienia,Invitro oraz o ogromnej tęsknocie do swojego miasteczka na Podkarpaciu  przy okazji spotkania w rodzinnym Lesku.

Jest rok 2009…Adam Snarski z Leska przyjeżdża do Brukseli. Nagle, niespodziewanie i z zaskoczenia… Wywraca swoje życie do góry nogami. Plany, marzenia, idee. Pracuje na budowie, rozdaje ulotki. A 6 lat później chłopak z Leska otrzymuje statuetkę „ Polaka Roku w Belgii ” 2015. Adam, co tak naprawdę wydarzyło się w ciągu tych kilku lat by zdobyć tytuł Polaka Roku?

 

Adam Snarski: Jest rok 2009  …  jadę w niedookreśloną, nieznaną mi bliżej przestrzeń. Uwierz, że nie było godziny, abym nie myślał jaka ona dla mnie będzie. Przyglądałem się mijającym kilometrom i temu jak oddalam się od domu. Odległość jest oczywiście pojęcie względnym. Choć zastanawiałem się, jak będzie wyglądało moje życie po przyjeździe do Brukseli, to nie spodziewałem się, że będzie ono aż tak inne od dotychczasowego. A tak na dobrą sprawę… to tylko około dwóch tysięcy kilometrów. Na miejscu okazało się, że dla mnie ta, nie do końca ogromna przepaść odległości i nowa płaszczyzna, na której zacząłem egzystować, nie jest taka łatwa, bezproblemowa, przystępna i niesprawiająca trudności.

 

 

Liczyłeś, że Tobie obcokrajowcowi, młodemu chłopakowi, Bruksela na „ dzień dobry” rozwinie czerwony dywan? ….

 

A.S : ( śmiech) Bruksela stawiała przede mną przeszkody- choćby w poznawaniu jej, asymilowaniu się. Momentami miałem wrażenie, że ona wcale mnie tu nie chce.  Być może wynikało to nie tylko z faktu, że wyjechałem do całkiem obcego mi kraju, ale może po części też dlatego, że w tym samym momencie musiałem zacząć sam podejmować ważne życiowe decyzje. Decyzje mojego dorosłego już życia. Musiałem także, godzić momentami bardzo ciężką pracę ze studiami. Na domiar wszystkiego, zacząłem studiować oprócz Prawa również Administrację Europejską, Jednocześnie, w tym samym czasie postanowiłem chodzić do szkoły językowej. Niczego nie chciałem odkładać w czasie. Oczywiście, miałem świadomość, że może kosztować mnie to ogromnie dużo wysiłku i nieprzespanych nocy. Wtedy wiedziałem jednak, że przecież ta przestrzeń stanie się dla mnie miejscem życia na kolejnych … ileś lat. A na pewno na lata studiów. W związku z czym, powiedziałem sobie, że zrobię wszystko by stała się moim tymczasowym … domem. Dziś jednak myślę, że właśnie to zderzenie początkującego emigranta z trudną i obcą rzeczywistością doprowadziło mnie do nagrody Polaka Roku w Belgii. Wtedy bowiem doświadczyłem na własnej skórze losu ogromnej rzeszy Polonii w Belgii oraz poznawałem jej pewną problematykę. W czasie studiów zacząłem pracę na rzecz Polonii w ramach wolontariatu. Po ich ukończeniu, gdy zacząłem pracować, w związku z tymi moimi doświadczeniami, organizowałem szeroki wachlarz projektów kierowanych do Polaków w Belgii. Wiedziałem jakiego rodzaju pomocy mogą oczekiwać i starałem się aby projekty, które tworzyłem wokół tego oscylowały. Cóż,  Polonia odwdzięczyła się ogromną ilością głosów i pozwoliła mi wygrać plebiscyt organizowany przez Ambasadę RP w Brukseli pod nazwą ”Polak Roku w Belgii”. Muszę dodać, że w tym plebiscycie głosowali na mnie i dopingowali mnie również mieszkańcy mojego rodzinnego  miast Leska i okolic. Za co bardzo dziękuję!

 

Czy każdy student Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i  Administracji w Warszawie, której akurat Ty byłeś studentem może kształcić się w  Zamiejscowym Wydziale w Brukseli?

 

A.S : Każdy kto ma aspirację do poznawania i odkrywania innowacyjnych aspektów tradycyjnych nauk, jakimi z pewnością są Prawo i Administracja. Bowiem, uczelnia ta, to nie tylko sprawdzona teoria, ale przede wszystkim odkrywcza wiedza praktyczna, na której opiera się jej naukowo – badawcza podstawa programowa. Odkrywcza dlatego, bo opiera się na standardach europejskich, porównuje różne systemy prawne, metody i standardy wdrażane w różnych krajach europejskich – chociażby w posługiwaniu się prawem, administrowaniu czy też zarządzaniu. Dlatego też, absolwent EWSPA zaraz po obronie pracy magisterskiej jest pożądanym pracownikiem na rynku międzynarodowym. Absolwenci dostają pracę w strukturach instytucji unijnych takich jak Komisja Europejska, Parlament Europejski. A to świadczy o ich umiejętnościach. Uczelnia potrafiła w sposób skuteczny wydobyć ze mnie predyspozycje do praktycznego wykonywania zawodu. Choć ani w podstawówce, ani w szkole średniej nie byłem piątkowym uczniem. Owszem, bywały także trudności, chwile zwątpienia, zawsze jednak spotykałem na swojej drodze mentorów –  doktorów, profesorów, którzy mobilizowali mnie do tego by się nie poddawać. Dziś jestem im za to bezmiernie wdzięczny.

 

Studiując zająłeś się wolontariatem. Czym konkretnie?

 

A.S : Mogę wymienić chociażby wolontariat w polskim radiu w Brukseli, w polskich gazetach wydawanych na terenie Belgii czy w Klinice Prawa w Brukseli, gdzie szlifowałem swój warsztat prawniczy. Dziś, choć mam naprawdę sporo pracy, także go nie odpuszczam. Udzielam się w Ośrodku Psychologiczno – Prawnym.  Stworzyłem platformę internetową, na której Polonia może oprócz codziennych wiadomości odszukać w artykułach odpowiedzi na swoje pytania, z różnych dziedzin życia na emigracji. Zachęcam do jej obejrzeniaipsa24.be

 

 

W Belgii pomagałeś i pomagasz głównie Polakom – jak do Ciebie trafiają? Z jakimi sprawami, problemami?

 

A.S : Już po tygodniowej obserwacji życia w Brukseli uważałem, że my – Polacy powinniśmy łączyć nasze siły i pomagać sobie wzajemnie –  zwłaszcza na obczyźnie. W ten sposób nasz naród będzie lepiej zorganizowany i zintegrowany. Każdy naród powinien się wspierać – Polacy również.  Problemy jakie spotykają na swojej drodze są różnego kalibru. Począwszy,  przez pryzmat innych problemów, od dość komicznych sporów z sąsiadem o antenę satelitarną, po problemy, gdy cała polska rodzina w skutek oszustwa przez innych ludzi  traci dach nad głową. Bez swojego dobytku, który gromadzili przez lata ciężkiej pracy, bez żadnych finansów,  z dwójką małych dzieci  lądują na placu zabaw w obcym państwie, na którym siedzą cały dzień bo kompletnie nie mają gdzie udać się po pomoc.

 

Jaką rolę w tym wolontariacie odgrywa Twój portal społecznościowy?  Na ile ma on ostrzegać Polaków przed zbyt pochopnym podejmowaniem decyzji o wyjeździe do pracy za  granicę ?

 

A.S : Jak zauważyłaś, decyzje o wyjeździe do Brukseli można powiedzieć i ja sam podjąłem ”pochopnie”. W tym sensie, że zapadła ona naprawdę bardzo szybko. I tak jak mówiłem wcześniej, niespodziewanie. Dlatego więc, nikogo kto ma zakusy na wyjazd nie mam prawa przestrzegać. Każdy kto chce powinien spróbować. Jednak, to co mogę dodać, to fakt, że należy robić to z pełną świadomością.  Świadomością, że za granicą pojawi się wiele trudności i trzeba być bardzo walecznym. Chyba żaden emigrant nie może powiedzieć, że wszystko przyszło mu łatwo i przyjemnie, a zagranica jest super od pierwszego dnia pobytu. Mój portal jedynie mówi o tym, od czego zacząć będąc tu na miejscu.

 

Mieszkając 6 lat w Brukseli regularnie odwiedzasz rodzinne Lesko- co według Ciebie wymaga zmiany w życiu miasta i mentalności jego mieszkańców? Zmiany, by Lesko stało się atrakcyjne, by się nie wyludniało? 

 

A.S : Wiesz, ja odczuwam pewną dwubiegunowość w zakresie własnego miejsca. Z jednej strony mam już ułożone życie w Brukseli, z drugiej strony odczuwam ogromną tęsknotę za domem rodzinnym w Lesku. I pewnie jest tak, że z tego zamiłowania do Bieszczad, małych miasteczek i sentymentu do Leska, jak zapewne zauważyłaś, zacząłem z perspektywy tego czego nauczyłem się na studiach oraz z kilkuletniej już pracy, udzielać się w życie mojej gminy.  Z tego co zaobserwowałem, to myślę, że mieszkańcy Leska zostali przyzwyczajeni do pewnej rutyny. Myślą, że jeśli jest tak dziś, to tak właśnie powinno być i jutro. Wynika to pewnie i z faktu … że władze nie inwestują w zadania społeczne. Nie pokazują mieszkańcom, że życie w Lesku i jego okolicach może toczyć się na poziomie bardzo rozwiniętej gminy. Władze swoimi działaniami mówią, że to co zostało osiągnięte musi mieszkańcom wystarczyć. A tu nie chodzi o jedną czy dwie inwestycje raz na 12 lat i to stworzonych w bardzo wątpliwej formule, narażającej mieszkańców na ogromne spłaty zadłużenia. Ponadto, na argumenty, że miasto się wyludnia już nie tylko z młodych, ale i mieszkańców w każdym wieku, władze i radni odpowiadają – chodź nie wprost,  że przecież, w innych miastach jest podobnie. Zgoda. Jest podobnie. Z tym, że my jako gmina z potencjałem i aspiracjami nie powinniśmy porównywać się do miast, które nie uprawiają żadnej polityki przeciwemigracyjnej, a zwłaszcza przeciwmigracyjnej. Porównujmy się do miast, które skutecznie temu zapobiegają. Bo są takie i jest ich coraz więcej. Powiem bardzo wyraźnie i z pełną odpowiedzialnością, że Miasto i Gmina Lesko ma szansę stać się liderem Bieszczadzkich miast bo ma ku temu wszystkie potrzebne atrybuty i walory. A jeśli tak się stanie, to niewątpliwie podniesie się standard usług świadczonych dla mieszkańców. Pojawią się turyści i inwestorzy nie tylko przejazdem. A to z kolei, doprowadzi do płynności lokalnej gospodarki. Wtedy znajdzie się także praca nie tylko dla młodych. Młodzi posiadają energię, natomiast starsi i seniorzy posiadają zbyt cenne doświadczenie by zapominać o nich w tworzeniu lokalnej gospodarki.

 

 

Mówisz, że Lesko jest gminą z potencjałem.  I w pełni się z  tym zgodzę. Ma też bogatą historię, choćby przywołam tu  osobę rabina i cadyka Menachema Mendela. Ale czy tenpotencjał jest wykorzystywany? Czy nie jest po trosze miastem, w którym turysta zatrzymuje się na szybki obiad, po drodze…?  Co poradziłbyś samorządowi Leska w tej kwestii?

 

A.S : Budowanie rozpoznawalnej marki, w ujęciu samorządowym, jest współcześnie traktowane jako jedno z najskuteczniejszych narzędzi, które kształtują przewagę konkurencyjną i stają się atrakcyjne dla turystów. W związku z tym, rolą mądrej władzy jest podejmowanie takich działań brandingowych, by zbudować wyróżniającą się markę miasta na tle innych. Tak, by miasto mogło skutecznie konkurować z ościennymi samorządami i miało bogatą ofertę do zaproponowania, przede wszystkim także inwestorom. A to jest do zrobienia.Władze Leska muszą mieć jednak świadomość, że potencjalni turyści i inwestorzy, a także mieszkańcy mają różne potrzeby i oczekiwania wobec przestrzeni, w której funkcjonują. Dlatego, budowanie miejsca nie powinno odbywać się z pominięciem jakiejkolwiek grupy społecznej. A tak się dzieje niestety. Podam jeden przykład. W swym wniosku, wystosowanym do Urzędu Miasta  w czerwcu br. zwróciłem uwagę, że konsultacje społeczne dotyczące nowych statutów sołectw i miasta odbyły się z naruszeniem prawa. W ten sposób, że miasto zabroniło udziału w nich mieszkańcom do 18 roku życia. Dzisiaj jest drugi września 2016 roku. Miasto pomimo zapewnień o rychłym usunięciu swojego rażącego błędu, nie zrobiło tego. To wyraz ignorancji. Dlatego proponuję miastu by zacząć dbać nie tylko o markę, tożsamość miasta i jego promocję. Ale przede wszystkim nie wykluczać żadnej grupy społecznej w tworzeniu przestrzeni, w której żyją. Bo jeśli władza im tego zabrania to najzwyczajniej uciekają oni do miast, które im to umożliwiają.  O potencjale gminy długo możemy mówić o naszej bogatej historii, która mogłaby cechować spektrum atrybutów wykorzystywanych w strategii marketingowej. Bogatej w wielokulturowość. Na naszych terenach żyli nie tylko, jak słusznie zauważyłaś, Żydzi, ale i Cyganie, Niemcy, Bojkowie i oczywiście Polacy. To przecież społeczeństwo bieszczadzkiego kresu. I mogłoby to wyróżniać naszą markę. O tym mówią także mieszkańcy. Ale jak się okazuje nie mają żadnego wpływu na tworzenie wizji rozwoju miasta i gminy.

 

Z jakimi problemami, bolączkami zgłaszają się do Ciebie kobiety na obczyźnie?

 

A.S : Zazwyczaj są to niestety problemy związane z przemocą w rodzinie, partnerstwie. Podjąłem już działania by stworzyć grupy pomocowe, które miałyby na celu pomagać ofiarom przemocy, którymi zazwyczaj są kobiety. Podjąłem także współpracę z psychologiem, który afirmuje tym kobietom w podejmowaniu często trudnych, zwłaszcza na emigracji, decyzji.

 

Czy Twoja współpraca z Kongresem Kobiet zakończyła się stworzeniem jakiegoś wspólnego „ prokobiecego” projektu?

 

A.S : Brukselski Kongres Kobiet działa bardzo efektywnie organizując wydarzenia prokobiece w Belgii.  I dobrze. Myślę, że poprzez takie działania przychodzą momenty inspiracji i refleksji nie tylko dla kobiet. Dlatego też, jeśli tylko mam możliwość, chętnie staram się angażować w ich projekty. Ostatnią wspólną inicjatywą było spotkanie i panel dyskusyjny  z reżyserem filmów o tematyce leczenia niepłodności metodą in vitro i  euro-sierotach. Dla mnie, nieocenionym doświadczeniem było spojrzeć na te problemy, właśnie z perspektywy grona kobiet.  A kolejne projekty? Oczywiście! Jestem bardzo otwartym człowiekiem i jeśli tylko nadarzy się taka okazja, z pewnością jej nie zmarnuję.

 

W Polsce co raz częściej mówi się o „ pogrzebie Matki Polki” – wzrasta odsetek kobiet, które mimo macierzyństwa chcą się rozwijać i spełniać zawodowo. Jak ta struktura wygląda w Belgii?

 

A.S : Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, więc nie będę się też wymądrzał. Mogę jedynie powołać się na zawód i własne obserwacje- istotnie, w Belgii są również trudności dotyczące społeczno – politycznej sytuacji kobiet. Dotyczy to chociażby dyskryminacji kobiet w ciąży, mniej też zarabiają za pracę tożsamego gatunku jaką wykonują mężczyźni. Z takimi przypadkami wciąż się spotykam i to wcale nie tak rzadko. W belgijskiej polityce wciąż spotykany jest chociażby problem parytetów.

 

Czyli będąc Polakiem na obczyźnie masz punkt odniesienia… czy więc według Ciebie w Polsce panuje równouprawnienie? Gdzie kobietom żyje się lepiej- tu czy tam?

 

A.S : To może odpowiem na to pytanie z innej strony, choć nie w oderwaniu od Polski. Trzeba pamiętać, że równość jest jedną z pięciu wartości, na których opiera się Unia Europejska. Dopóki Polska w niej jest, to będzie też nieustannie wspierać propagowanie równości płci. Będzie także propagować przedsiębiorczość i pracę kobiet na własny rachunek. Choć Belgia, moim zdaniem, zrobiła krok wstecz w dziedzinie równouprawnienia kobiet i mężczyzn, to i tak te kwestie wyglądają i znów podkreślę, moim zdaniem, korzystniej dla kobiet w Belgii niż w Polsce.

 

Czy w Belgii udało Ci się zaaktywizować emigrację, mam na myśli oczywiście kobiety? Zaangażować je do udziału w życiu politycznym i publicznym. Podejmujesz jakieś działania w kierunku ich aktywizacji zawodowej i społecznej?

 

A.S : To już pytanie do Polonii Belgijskiej. Z jednej strony, stojąca w domu statuetka  Polaka Roku w Belgii daje mi podstawy do powiedzenia sobie ” Tak Adam! Udało Ci się!”. Z drugiej strony, w dalszym ciągu mam poczucie niespełnienia. Siedzi we mnie impresja, że chcę, mogę i zrobię więcej. Myślę też, że gdybym powiedział sobie, że Polonia została zaktywizowana w pełni, to  byłby to już moment bym opuścił to miejsce. Bo jeśli nie miałbym tu już nic do
zrobienia …. ?! Od września tego roku wprowadzam w Domu Polskim w Brukseli inicjatywy, które mają na celu dotrzeć stricte do kobiet. Będą to koncepcje oscylujące wokół właśnie aktywizacji zawodowej i społecznej kobiet.

 

Możemy poznać już jakieś szczegóły tych prokobiecych projektów?

 

A.S : Ponieważ prace są w toku, proszę, zapytaj mnie o to przy kolejnej okazji. Na dziś mogę tylko rzucić hasła ” przedsiębiorcze żony i matki”, wokół których projekt będzie najprawdopodobniej realizowany.

 

Czy dziś, możemy mówić o zagubieniu współczesnych mężczyzn? Zagubieniu spowodowanym zderzeniem z kobietami, które są co raz bardziej świadome swoich własnych marzeń i wartości?

 

A.S : To o co mnie pytasz  współczesny mężczyzna nie powinien rozpatrywać w kategoriach zagubienia czy  poskromionego męskiego ego. Myślę, że powinno być postrzegane przez nas jako podniesiona poprzeczka przez współczesne kobiety. Poprzeczka, którą my mężczyźni musimy przeskoczyć by sprostać ich wymaganiom. Myślę zatem, jak na wstępie, że nie powinniśmy traktować tego w kategoriach zagubienia a wyzwania, które zostaje przed nami stawiane.

 

W Polsce ostatnimi czasy temat In Vitro to temat z top „5”. A czy Adam Snarski „ Człowiek Roku 2015 ” ma swój punkt widzenia w tej kwestii? Żyjesz w kraju gdzie zabiegi są nie tylko refundowane ale i ustawodawstwo liberalne…  

 

A.S : Uważam, że każdy ma niezbywalne prawo do decydowania o sobie samym. Każdy ma również niezbywalne prawo do podejmowania swobodnych decyzji. Może trochę nieładnie, ale odpowiem na to pytanie pytaniem. Czy można zostać wykluczonym przez środowisko, podejmując decyzję, która bardzo często jest jedyną szansą na posiadanie upragnionego, i tak samo kochanego dziecka? Nie powinno mieć większego znaczenia czy jest to Andora, Filipiny, Monako, Belgia czy Polska.

Z Adamem Snarskim rozmawiała Idalia Stochla.

Link do wywiadu: IMPERIUM SUKCESU kliknij tutaj

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kontakt:

e-mail: kontakt@adamsnarski.pl
telefon: 794 341 765

Media społecznościowe:

facebook: adamsnarskipl
twitter: snarskiadam