Adam Snarski

Autobus do Polski (10) Między młotem a kowadłem

Żółty wróbel usiadał na dachu naszego pojazdu i sympatycznie, melodyjnie wyćwierkiwać zaczął: taki mały Cieszysław, taka duża Danuta, chudy Małodąb, taki szczupły Remigiusz, szczuplejszy Igor, taki ja i taki Ty może emigrantem być!

Jest telewizor, klimatyzacja nawet działa. Siedzę dosyć spokojnie i wygodnie. Próbuję złapać przez szybę ostatnie promienie jeszcze wakacyjnego słońca. Jadę z Brukseli, nic dziwnego, że brakuje mi witaminy D. Właściwie już tylko ona do szczęścia jest mi potrzebna. Bo cóż więcej chcieć podczas podróży. No dobra kilku krakersów i to w tej podróżniczej chwili szczyt mojego wymagającego charakteru.

Sięgam wzrokiem po autobusie. Taki Eustachy – charakterystyka Janosika z samej twarzy, to ma na przykład też wszystko: dwa siedzenia z tyłu, pomidora, oliwki, śliwki, sałatę po grecku robić zaczyna. Najmniej mu się podoba do kolacji film na pokładowym telewizorze, bo jeśli o niego chodzi, to on uwielbia wenezuelskie, kolumbijskie, brazylijskie, hiszpańskie, a nawet niemieckie seriale. Taki szeroki wachlarz upodobań, a wać kierowca nie trafił w żadne! Wstyd! hańba! Z powodu tego, dzięcioł puka, dziewczyna płacze! Biadolenie, jęczenie, wzdychanie stawało się nie do wytrzymania. Odwracam się mówię – panie! Nie narzekaj pan, to nie hotel czterogwiazdkowy!

Eustachy w te pędy wysłał SOS. Towarzyszki wycieczki stanęły w obronie niczym lwice Klementynka i Martynka, oburzone mówić zaczęły: panie! Nie odzywaj się pan! Nic Pan nie poradzisz, że nasz Eustachy to nie taki prosty widz! Po tym owocnym monologu – bo przecież już nie śmiałem się odzywać. Zwyczajnie ze strachu, bo trzy na jednego to banda łysego!
Tylko Pani Lucynka była dla mnie wyrozumiała. Szepnęła na ucho żebym się nie przejmował, bo ona to też ogląda co włączą, nie jest wymagająca, a poza tym to jest cholerną indywidualistką, ale kocha swoich przyjaciół. Nawet nie przytaknąłem, i chyba wcale, a wcale mój brak zainteresowania rozmową Lucynce nie przeszkadzał. Kontynuowała swoje wywody. Bo wie Pan, takie konflikty to u mnie często, bo ja często jeżdżę, wie pan, ale nie jestem zwolenniczką załatwiania spraw pięściami, choć zdarzyło mi się wybić kilka zębów. I w tym momencie na mojej twarzy pojawił się uśmiech przesympatyczny, choć moje myśli wcale nie były spójne z mimiką. Moje brwi pokazywały – tak Lucynko! Od tej pory cokolwiek powiesz, a nawet jeszcze nie zdążysz powiedzieć, ja się zgodzę na wszystko! Choć opanowanie mowy ciała, gdy myśli mówią – uciekaj, to nie taka prosta rzecz, jak ten prosty film Eustachego!

Przełknąłem ciężko ślinę i słucham dalej. Panie kochany, jestem spontaniczna, w ogóle nie zastanawiam się nad tym co robię, czego niestety często gorzko żałuję. Wiesz Pan co? Przesiądę się do Pana, bo to tak rozmawiać z kimś podczas jazdy to zawsze lepiej, raźniej, podróż mija szybciej, prawda? Długa cisza, która trwała wieczność i moje przerażone oczy nie zraziły Lucynki do wcielenia pomysłu w życie.

No, i tak jak mówiłam jestem spontaniczna, ale dość trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi. Tylko kiedy ktoś przekroczy tę niewidzialną granicę, marny jego los. Mam fioła na punkcie pierogów ruskich, potrafię je jeść kilogramami, nawet jeśli ociekają tłuszczem i na punkcie muzyki – jeśli mam ochotę śpiewać jakąś piosenkę nikt i nic mnie nie powstrzyma – i co z tego, że się ludzie gapią? Pomyślałem – tylko nie to, nie teraz i nie tu!

Siedziałem między młotem a kowadłem. Z jednej strony Klementynka i Martynka wraz z wymagającym Eustachym, z drugiej spontaniczna Lucynka. Dopiero teraz zrozumiałem co to znaczy szach i mat…

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kontakt:

e-mail: kontakt@adamsnarski.pl
telefon: 794 341 765

Media społecznościowe:

facebook: adamsnarskipl
twitter: snarskiadam