Adam Snarski

Autobus do Polski (12) Kinder niespodzianka

Po schodkach cichutko nie wchodzi. W ramy bagażowe zdecydowanie Zofia się nie mieści. W sumie to już sam nie wiem co zrobić. Z jednej strony bardzo mnie intryguje. Z drugiej zaś strony moja obawa uzasadniona wcześniejszymi podróżami i osobowościami mówi – nie pchaj się w to…

Na pierwszy rzut oka zwyczajna, z pozorów zwyczajna…. Jednak śmiem odważnie twierdzić, że w programie rozrywkowym wygrałaby złoty przycisk.

Tak, to już 15 numer moich felietonów, wiele osobowości, ale zdecydowanie złoty przycisk należy się dzisiejszej! To na lewo siadać zachciewa to na prawo. Nie dziwota, mało pasażerów wybrać najlepsze miejsce, punkt widokowy, łóżko hotelowe i co tam jeszcze by Zofia w autobusie mieć chciała. Sweter w paski, krótko ścięta siedzi i macha, patrzy czy na pokładzie kelnera i kucharza jeszcze uświadczy. Grom z jasnego nieba! Bach! Siada przede mną. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że dobrze to nie wróży mej podróży. A z drugiej strony po wyjściu z autobusu zacząłem się zastanawiać nad zmianą zawodu na łowcę talentów.

Zaglądam do jej świata przez szparę między fotelami dwoma. Ciska się, kręci, wierci, kotłuje, książki wyjmuje, to torby w cztery strony świata na raz przesunie, mości się, obraca głową przekręca – Wać Panie, nie ruszaj, to Jej forteca! Jak chomik tam siedzi i skubie, dłubie i kręci. Szmera i reklamówkami poniewiera. Obserwować przestałem i wtem na głos wezwałem: o święty patronie podróżnych miej mnie w swej opiece!
Cisza. Przez chwilę cisza. Zaniepokojony zaglądam w szparę… A gdzież, to! To tylko chwilowe osłupienie albo chwila namysłu na plan podróży, co by tu jeszcze poprzestawiać, podrzeć, z torby powyciągać. Długo delektować się chwilą ciszy nie dało. To sprawdza co w siaty nabrała , wzięła i ze sobą tacha. Jakieś ręczniki zakłada, o Wszyscy Święci, którzy balujecie w niebie, na mnie spójrzcie i pomocą mnie biednego uradźcie! Czas zawiązać i rozwiązać buty po razy kilka, a kierowca, już widzę w lusterku, jedzie jak struty. O Zofio!

Sekundę spokojnie usiadła książkę i długopis z kolorowej torby wytachała. Ale jak to? Będzie czytać bez światełka? Nie, nie! Bez światełka w podróży ani rusz! Zakłada, wokół szyi przeplata, coś oplata, splata i scala nasza Pani poświata. Jest! Światło do nieba zapaliła, mocy strumień świetlny widoczny w odległości 2 km w autobusie się iluminuje nad głową Zofii, a ta wniebowzięta. Przerażony skutkami kampanii bezpieczeństwa odblasków rowerowych, siedzę w najjaśniejszym punkcie autobusu. W błędzie byłem wielkim, książka nie do czytania, ale to skarbiec pieniędzy utajnionych przed rabusiami. Zerkam raz trzeci przez szparkę, liczy pod światło, przelicza arytmetyka wielka, kalkuluje i sumuje. A ukrywa się z tym jakby nie miała świadomości wzroku podróżnych, którzy w skupieniu oglądają kobietę ze świecącym stetoskopem na szyi i lamą na piersiach. Myśli, że jak Batman i Spiderman jest niezauważalna! Jakby tego było mało, kurtkę swą wzięła i moje przednie krzesło nią owinęła. Kaptur postawiła i nic już nie widziałem. Amen. Światło waliło mi po oczach z mocną 800 watów.

– Dobranoc Pani Zofio, świetlista kinder niespodzianko!

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kontakt:

e-mail: kontakt@adamsnarski.pl
telefon: 794 341 765

Media społecznościowe:

facebook: adamsnarskipl
twitter: snarskiadam