Adam Snarski

Autobus do Polski (5) Cisza, czyli zacięta dyskusja

Najbardziej lubię ten moment, kiedy budzę się rano w dzień wyjazdu do Polski. Nie, nie dlatego, że wracam choć na chwilę do kraju. Po prostu, cieszę się na samą podróż. Zlokalizowałem ją! Uparcie siadam obok niej. Delektuję się podróżą, odpoczywając od typowej, osiedlowej Pani Zofii…

Dlaczego autobus? Przecież to tyle godzin jazdy! Dziwią się ogromnie znajomi. Pewnie już taki jestem, że nawiązanie kontaktu z innymi podróżnikami zajmuje mi więcej niż godzinę. Co się wydarzy tym razem? Czy w ogóle ktoś będzie chciał, lub będzie zmuszony ze mną rozmawiać?
Tym razem to ja się dosiadam – postanowiłem. Zlokalizowałem więc towarzyszkę podróży. Oczywiście, zachwycona nie była, że ktoś tak po prostu na samym początku podróży dosiąść się chce.
– Proszę Pana!
– Tak wiem, proszę Pani, niestety każdy będzie miał sąsiada obok. Załatwmy to teraz – odparłem, zanim zdążyła mnie przesiedlić.

Już tłumaczę, dlaczego tak uparcie – naprawdę, jak nigdy, chciałem właśnie obok niej.

Od początku. Zaraz po tym, jak wstałem rano, dopakowałem się, poszedłem po gazetę do osiedlowego sklepiku. Po drodze spotkałem sąsiadkę Panią Zofię – też podróżniczka.

Podróżuje w naszym bloku od jednej sąsiadki do drugiej, od plotki do plotki. Czasami przechadza się na wywiady środowiskowe na inne osiedla, by zaczerpnąć inspiracji i nowych tematów. Wszystko wie. Po prostu, taka osiedlowa, typowa Pani Zofia. Do rzeczy, stojąc w kolejce czułem piękny zapach. Delikatny, kobiecy, świeży wiosenny. Wybierałem gazetę chyba z godzinę, tylko z chęci pozostania w tym zapachu. Wsiadając później do autobusu czułem taki sam zapach perfum! Niespotykane, najbardziej intensywny był właśnie obok wybranej towarzyski. Tak, to musiała być ona, pomyślałem. Robiłem wszystko żeby siedzieć obok niej. Nawet nie rozpakowałem się jakoś strasznie na tym siedzeniu, żeby tylko jej nie przeszkadzać, żeby tylko mnie nie wyrzuciła. Zapach był piękny! Za kilka godzin okazało się, że to nie ona, tylko ja przesiąknąłem tymi perfumami jeszcze w sklepie. Ale cóż! Siedzieć już trzeba było.

Czar perfum prysł. Zdałem sobie sprawę, że ona nie była zła, kiedy się dosiadałem. Ona ma taki srogi wyraz twarzy. Co chwilę zerkałem, przyznam, że trochę ze strachem, na jej odbijającą się w szybie twarz.
Zaryzykowałem. Daleko Pani jedzie? A co! Chce Pan już siedzieć sam? Cisza. Wie Pan co, mam już dość tych podróży, kontynuowała po przerwie. Ale lepsze to niż moi sąsiedzi, którzy mnie strasznie męczą. I tu powoli próbowałem rozumieć ten wyraz twarzy. Twarz – zwyczajnie, ze zmęczenia, nie z charakteru, tak sobie tłumaczyłem bo przecież jeszcze 20 godzin jazdy przed nami.

Musiałam się natychmiast wyprowadzać, a wie Pan jak trudno znaleźć mieszkanie. I tu zaczął się temat poboczny o wszelkich perypetiach emigranta. Pozwolę sobie ten kawałek rozmowy wyciąć na potrzeby dzisiejszej opowieści. Jak już znalazłam mieszkanie i się wprowadziłam, to się zaczęło! To sąsiad, który mieszka pode mną ma pretensje, że głośno chodzę. Piętro wyżej mieszka jakiś alkoholik, ale nie Polak, a jego pies szczeka codziennie o 5 rano. Jak w zegarku. Od czasu do czasu ktoś mi śmieci pod drzwi podrzuca. Wie Pan co, szkoda gadać. Cisza.

Próbowałem dopytywać, ale nie żeby mnie temat interesował. Nie chciałem wyjść na chama czy prostaka. Uskuteczniałem próby podtrzymywania żaru tej jakże zaciętej rozmowy. Nic. Cisza. Chyba jednak nie chciała ze mną rozmawiać tej podróży. Pomyślałem – bo w końcu przez kolejne 19 godzin coś trzeba było robić, że ta moja Pani Zofia wcale nie jest taka zła. Uświadomić chcę, że czasami podążamy za czym czego nie mamy, za wszelką cenę chcemy coś zmieniać. Przenosimy się z miejsca na miejsce, a tak naprawdę czy zawsze jest to nam tak bardzo potrzebne?

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kontakt:

e-mail: kontakt@adamsnarski.pl
telefon: 794 341 765

Media społecznościowe:

facebook: adamsnarskipl
twitter: snarskiadam