Adam Snarski

Autobus do Polski (9) Dzwonek szkolny czyli harmider wielki

Otworzył się piórnik w żabki złote. I rozsypały się kredki kolorowe, długopisy, flamastry, ołówki, ekierki, linijki i cyrkle. A kto by pamiętał, jak się podróżowało po szkolnych korytarzach podstawówki w mundurkach. Ktoś kogoś popchnął, zepchnął, to nogę podstawił. kurtkę z szatni dla żartu zabrał. Jeżdżąc naszym autobusem zastanawiam się z czego wyrastamy, a co nam zostaje na długie lata naszej dorosłości. Odpalamy silnik i ruszamy. Gdzie? W siną dal!

Spakowaliśmy już wszystko. Choć zawsze jest wrażenie, że czegoś zapomnieliśmy. Wychodzimy z domu, upewniamy się milion razy czy wszystko zostało zgaszone, zakręcone dokręcone i przekręcone. Plecak ciężki na barkach naszej, dojrzałej zresztą, dorosłości. Czekając na odjazd widzimy matki, żony i kochanki z dziećmi, dzieciakami, i dzieciuszkami. Wracają z wakacji. Przybory szkolne kupione, dresy i trampki na wychowanie fizyczne przygniecione gdzieś na spodach walizek, innymi pamiątkami z pobytu za granicą.

Pierwszy dzwonek i ah! Zwłaszcza, rodzice się cieszą, przecież nie od dziś wiadomo, a jeśli nie wiadomo to w tajemnicy trzymać nie będziemy, że taka długa lekcja dnia codziennego jest jak utrapienie, a przerwa jak zbawienie.
Jak to dzieci. Usiedli w autobusie i harmider wielki, cuda na kiju. Oglądają, przeglądają swoje plecaki, chwalą się, uśmiechają bo przecież tego nikt nam nie broni – ani w szkolnych ławkach ani w dorosłości. Siedzą, lecz pomieścić się nie mogą. Młody panicz, zresztą mój imiennik okazało się, wyciągnął budzik wielki i czerwony. Świetny! Ale pomyślałem, gdybyś Adamie wiedział, że i tak spóźniać się będziesz bo mimo, że świetny, piękny, wielki i cudowny ten Twój budzik, to i tak dzwonić będzie kiedy będziesz spał. Niestety Adamie.

Jedzie autobus wielce zaaferowany na wrześniowe szkolne pierwsze dni. Każdy plan lekcji sobie układa. Młody Adam liczy ile chemii razy w tygodniu mieć będzie, czy ostatnimi lekcjami będzie , już wyżej wspomniane, wychowanie fizyczne, bo przecież wtedy padają zaczarowane pomysły – hokus pokus nie ma szkoły są wagary! Młoda panna z piórnikiem w złote żabki, nadmuchując wielkiego balona z gumy – tak sobie myśli i marzy ilu tego roku się w niej zakocha zbrojarzy, betoniarzy i husarzy.

Wszyscy jadą zadowoleni, uśmiechnięci i prawie wypoczęci. Babcia Kasia duma nad harmonogramem swojego dnia powszedniego – taki dzienny plan lekcji sobie układa, bo przecież dwa słoneczne miesiące przerwy z rytmu ją wybiły totalnie. Biedna moja babciu Kasiu! Na jednym przystanku śniadanie zrobić, na drugim dzieci do szkoły za rączkę poprowadzić, na trzecim postoju krzyżówek kilka kartek, na kolejnym obiadek. Później już tylko z górki: dzieci odebrać, zadania im dopilnować, coś jeszcze ugotować, kolejny przystanek to trochę obiecanek, i wreszcie! Chwila relaksu przed dobrym serialem!

I tak jedzie Polska nasza cała.
Jutro dzień kolejny. Kolejny plan lekcji małego i dużego człowieka szkolnego. Bądź gotowy do drogi!

Możliwość komentowania została wyłączona.

Kontakt:

e-mail: kontakt@adamsnarski.pl
telefon: 794 341 765

Media społecznościowe:

facebook: adamsnarskipl
twitter: snarskiadam